środa, 26 czerwca 2013

czytaj, Jacek Dukaj - Perfekcyjna niedoskonałość


"Oświeciło mnie" po tej powieści, że Jacek Dukaj to polski Neal Stephenson.

Co mnie skłania do takiego porównania?

Nie wiem, może to że ostatnio czytałem Peanatemę (Anathem), a kilka miesięcy po niej Perfekcyjną niedoskonałość.

Może to, że jakość tła, czyli wizja świata przedstawionego, jej rozmach plus poziom przemyślenia, faktycznie u obu pisarzy można porównywać.

Nie przebiję na pewno swoją analizą Grzegorza Rogaczewskiego (linkuję do strony 6, ponieważ tam jest o Perfekcyjnej) - on dał - być może bardziej trafne acz równie nobilitujące porównanie do Grega Egana.

Moje odczucia były świetne,  jedna z dojrzalszych rzeczy Dukaja, i dla mnie jako dyletanta matematyczno-informatycznego, fascynująca. 

Urzekła mnie przemyślana kategoryzacja Cywilizacji  i istot rozumnych, oraz analiza możliwych scenariuszy ich wzajemnego zderzania.


Z punktu obyczajowo - socjologicznego podoba mi się obserwacja, że trans-humanizm czy nad-humanizm nie znosi w żaden sposób większości ograniczeń psychologicznych człowieka, że wiele istot myślących poddanych będzie tym samym słabościom ograniczeniom mimo iż nie mają np. ciała. 

Sam sposób prowadzenia fabuły gwarantuje odpowiednią ilość zaskoczeń i zagadek, choć suspens nie jest tak może tak mocny jak w kryminałach Joe Alexa :-)

No cóż, nie jestem magazynem kryycznym tylko blogiem z rekomendacjami więc na tym poprzestanę.

Zachęcam wszystkich czytelników fantastyki - zwłaszcza ale nie tylko hard SF - do przeczytania.

U mnie 9/10.

słuchaj, Spięty - Antyszanty


Ta płyta siedzi mi głęboko w sercu a może raczej między sercem a jajami :-) Technicznie, album jest u mnie na półce i na odtwarzaczu też gości często. 

Jest to solowa produkcja Spiętego (Hubert Dobaczewski), znanego lepiej jako frontman Lao Che a wcześniej Koli. O Koli jeszcze napiszę kiedyś.

Moje odczucie jest takie, że Spięty chciał się wygadać na różne ważne dla siebie tematy i nagrał ten kameralny album, kiedy powstała taka możliwość.

Trochę szczerego męskiego grania, dużo unikalnej fantazji autora, trochę radosnego pitolenia.

Od strony formalno-muzycznej jest to jak zwykle u Spiętego zabawa, tym razem w klimacie szantowym, ale oczywiście crossover tu i tam. IMHO nie muzyka sama w sobie jest atutem płyty. Są nią natomiast liryczne, dojrzałe teksty.

Powiem o trzech, które mnie najbardziej urzekły.

Na dzień dobry uderza ciężkim tematem Piosenka o Śmierci (niech Was nie zwiedzie lekka melodyjka i fiuty na początku), i tutaj od razu trafił w moje bebechy - ja ten koktajl emocjonalny wypijam na śniadanie.
Spięty pokazuje co w duszy mu gra - z jednej strony schyla kark przed uniwersalnym "memento mori", ale hardość przebija "jak chłop nie pizda to na przemijanie gwizda". Plus wielki za dziecięce śmiechy na końcu aranżacji. Daje to do myślenia! Po przemyśleniu piosenka jest bardzo optymistyczna.

Potem na horyzoncie pojawia się Morże. Ten kawałek jest trochę jak worek, duzo niesamowicie trafnych zajawek i każda z nich mogłaby się rozwinąć gdyby autorowi dać więcej cierpliwości i czasu. Zresztą obiecuje to w "Nie wszystko zostało napisane". Prawda Spięty? Obiecałeś!


Dalej zachwyciły mnie Opuszczone Porty - stereotyp "marynarza w porcie", przenikliwe acz zwięzłe jego badanie, poprzez umieszczenie ogniskowej na jego śmiesznościach i słabościach - w istocie są to słabości i śmieszności męskiego charakteru - sprowadza cały temat tam gdzie jego miejsce.

No to tyle, nie napiszę więcej ale zachęcam do posłuchania.

piątek, 21 czerwca 2013

słuchaj, Nosowska / Osiecka

Ta płyta jest tak mocna, że musiałem o niej napisać.

Interpretacje Nosowskiej są dojrzałe, przejmujące, nacechowane szaleństwem i to po prostu dodaje skrzydeł liryce Osieckiej, która i tak sama w sobie jest "topowa".

Polecałbym każdemu kto wrażliwy jakkolwiek na poezję, na piosenkę, przesłuchanie w spokoju, w samotności tej płyty...

Jeden z utworów to Kokaina, której słucham - nomen omen - nałogowo.

Kokainy w proszku nigdy nie używałem i nie zamierzam, no chyba że liście koki - ale to dopiero gdy wybierzemy się do Ameryki Pd.

Natomiast ten utwór jest tak przejmujący, tak metalicznie oddaje zarazem euforię a zarazem trochę jakby szarość uzależnienia...

Zawarte w nim nawiązanie do świtu Bergmanowskiego obudziło we mnie wspomnienie z jego filmu, nie wiem którego, gdzie mężczyzna wchodzi do miasteczka, którego ulice wydają się wymarłe, odrealnione, okienice pozamykane, słońce ostre...

Zacytuję wiersz w całości... albo nie, zlinkuję: poema i youtube.

Z kolei moja M. uwielbia "Uciekaj, moje Serce" w weselno-rockowej aranżacji, która nasuwa mi skojarzenie z remizą, powiatem, salą weselną - i urealnia, ujędrnia ten niby prosty wiersz.

Ogólnie cała płyta - zachwyt. 10.

-----

Linki o płycie: tu info z archiwumrocka a tu można kupić.